SOBOTA I RESZTA SWIATA

Kolejna sobota. #erasmusowezyciewsoboterano
Tę serię wpisów mogę spokojnie nazwać " Dzień jak co dzień, czyli moje erasmusowe życie w sobote rano". Jest grudzień, na "emigracji" jestem już czwarty miesiąc. Moje życie przechodzi tutaj kilka faz. Czuję się jakbym dorastała w innym wymiarze czasowym. Raz stoję w miejscu, idę na targ albo myję zęby, piję kawę. Raz jakby ślizgam się po lodzie na kolejnym petite soiree, klikając w autocadzie, kupując kolejną tabliczkę czekolady.

Obudziłam się dzisiaj po kolejnym ciężkim wieczorze. Budzik dzwonił chyba z pięć razy. Moje rolety były zamknięte. Obok łóżka leżała sterta ubrań, która wieczór wcześniej tworzyła mój outfit allblackeverything. Wyłączam wszystkie potencjalne dźwięki w moim telefonie. Wstaję, otwieram okno, lekko zachwiana wracam pod kołdrę.

Takich poranków było wiele, czasem nie sobotnich, a czwartkowych, zdarzyło się też, że piątkowych. Za każdym razem zadaję sobię te same pytania mniej lub bardziej inteligentne. Dlaczego moje wybory są zazwyczaj katastrofalne w skutkach? Dlaczego wino? Dlaczego ta godzina? Gdzie jest moja kawa? Odpowiedzi nie znajduję nigdy. Nawet jeśli nic się nie dzieje to sama świadomość powrotu o godzinie porannej, rani moje wewnętrze ja. Pocieszający jest jeden fakt. Wychodząc z mojej jaskini napotykam w kuchni moją partner in crime, i we dwie mamy tą samą konwersację: -Ca va? -Ca va. Et toi? -Ca va, ca va. I tak się toczy cała sobota. Wolno, spokojnie i pełna rozczarowań mojej osoby.

#smutnazolza

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz